Równości nie da się zadekretować
Jednym ze słów-kluczy jakimi posługują się współczesne feministki na całym świecie jest równość. Generalnie równość w retoryce rozmaitych środowisk zajmuje bardzo ważne miejsce – najczęściej do haseł równościowych odwołuje się lewica, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę jej zakorzenienie w koncepcjach Rewolucji Francuskiej (wolność, równość, braterstwo jako główne jej postulaty). Feminizm ma tym samym naturalną tendencję, aby posługiwać się pojęciem równości, ponieważ kobiety wedle feministycznej diagnozy nie są równe mężczyznom, więc muszą o tę równość walczyć.
Rzecz jasna samo mówienie o równości pomiędzy obiema płciami napotyka na pewien logiczny zgrzyt, albowiem każda z płci posiada inne specyficzne cechy oraz predyspozycje, które przesądzają o tym, że mamy do czynienia z różnicami – i to w wielorakim zakresie. W pewnym sensie więc zabieganie o równość pań i panów trąci absurdem, chyba że zawężamy to do równości szans czy równego traktowania w takich samych sytuacjach. I tu jednak pojawiają się problemy, bo czy prowadząc nabór do szkoły górniczej da się tak samo traktować dziewczęta oraz chłopców?.